Transcendencja obrazu (2018)

Nowy tekst do wystawy retrospektywnej w Domu Artysty Plastyka w 2018 z okazji 40-lecia mojej twórczości.

„W czerwcu najpiękniej ogród zakwita Luizy,
którego nieistnienie zabija, jak topór“

      Ten cytat z wiersza Andrzeja Bursy mógłby być mottem mojej całej mojej twórczości. W kongenialny sposób definiuje on fenomen transcendencji sztuki, która stara się być czymś więcej niż banalną doraźną ilustracją publicystyczną (co jest niestety tak charakterystyczne dla większości dzieł sztuki współczesnej). Niedawno natrafiłem w gazecie na krótki opis teorii Waltera Benjamina: „…Benjamin najczęściej porusza się w tej analizie po skali „oddalenia-przybliżenia“. Sztuka auratyczna zakłada kontakt bezpośredni, niemalże intymny; zarazem – poczucie swoistego dystansu, tj. Ponadczasowości. Sztuka nieauratyczna (niesztuka), to, co jest masowo kopiowalne – na odwrót: niszczy wszelki dystans (możliwość transcendencji). Należy do kategorii produktów zaspokajających niską, masową potrzebę najbardziej banalnego, kupieckiego POSIADANIA“.

      Autor tego krytycznego tekstu w gazecie sugeruje, że teoria Benjamina jest już archaiczna i trochę bezsensowna w kontekście nowych mediów i wyzwań, które dotyczą sztuki najnowszej. Ta opinia jest niestety dość charakterystyczna dla środowisk z kręgu tzw. sztuki nowoczesnej i Sztuki Krytycznej, którą Monika Małkowska nazwała parę lat temu trafnie „Mafią bardzo kulturalną“ .Teoretycy tej grupy uważają (błędnie), że o wartości sztuki współczesnej decyduje jej zaangażowanie w sprawy społeczne lub polityczne. Sprowadzają tym sposobem taką sztukę do roli mediów, które zajmują się przeważnie tylko tym, co doraźne i codzienne. Naprawdę wartościowa sztuka powinna jednak dążyć do ponadczasowości i transcendencji. (więcej o tym napisałem w wielu innych moich tekstach dostępnych w na mojej stronie www.niksinski.com).

      Mój obraz Paradoksalna piramida polska (do zobaczenia na mojej stronie) nosi wiele dat, w których go modyfikowałem i ma dość „paradoksalną historię“. Ok. 1976 r., podczas studiów na ASP zostałem poproszony przez mojego profesora pracowni malarskiej na wydziale Grafiki Stanisława Poznańskiego, żebym wziął udział w wystawie z okazji którejś rocznicy przyjaźni polsko-rosyjskiej. Profesor, którego ceniłem jako pedagoga, uwikłany w ówczesne realia polityczne, z powodu nacisków PZPR na ASP, zmuszony był namówić kilku studentów do wzięcia udziału w tej wystawie. Namalowałem więc dość ironiczny, realistyczny obraz przedstawiający dwoje dzieci bawiących się modelami statków kosmicznych (radzieckiego i amerykańskiego, bo właśnie dwa takie statki kosmiczne z ZSSR i USA połączyły się wtedy w kosmosie). Dostałem za ten obraz I Nagrodę, co mnie nie tyle ucieszyło, co trochę rozśmieszyło. Obraz przeleżał się do grudnia 1981 i kiedy 13.12. obwołano w Polsce Stan Wojenny; z bezsilnej złości, namalowałem na tym obrazie polską flagę. Po „Okrągłym Stole” i pierwszych wolnych wyborach zacząłem na tym obrazie malować piramidę o dość optymistycznym nastroju. Potem, po ponownym dojściu postkomunistów do władzy, namalowałem na tej piramidzie malewiczowski czarny kwadrat i nadałem mu aktualny tytuł. W poczuciu frustracji sytuacją w Polsce, która wydawała mi się coraz bardziej paradoksalna, pracowałem nad tym obrazem prawie do dzisiaj. Teraz okazało się, że jest on najbardziej plakatowy z moich innych prac, więc postanowiłem go zafiksować i mam nadzieję, że wytrwa już w tej formie na zawsze. (Chociaż jest to bardzo nietypowy dla mnie obraz).

.